- Ta ulica jest niebezpieczna dla takiej samotnej dziewczyny jak ty, tym bardziej o tak późnej porze. Ktoś mógłby cię skrzywdzić. - Znajomy głos wyszeptał mi to wprost do ucha. Otworzyłam prędko oczy zdając sobie sprawę z tego, że jednak nie jest to głos mojego brata. Po krótkiej chwili dobrze wiedziałam kim jest właściciel kierowanego do mnie tekstu. Odwróciłam się szybko na pięcie stając twarzą w twarz z chłopakiem, który chwilę temu bił się z moim bratem. Zagryzłam mocno wargę nie chcąc dać po sobie poznać, że się boję. Podniosłam głowę by spojrzeć chłopakowi prosto w twarz.
- Tak? A jaką mam pewność, że ty mnie ne skrzywdzisz? - Powiedziałam bezczelnie na jednym wdechu marszcząc przy tym brwi. W tym momencie chłopak zaśmiał mi się prosto w twarz.
- Żadnej, kochanie. - Wyszeptał po czym podszedł do mnie zmniejszając przy tym odległość, która nas dzieliła. Odruchowo cofnęłam się o kilka kroków.
- Nikt nie zrobi mi krzywdy. Dla twojej wiadomości, umiem się obronić. - Szczerze? Nawet nie pomyślałam o tym, co powiedziałam. Kiedyś, po pewnym zdarzeniu razem z koleżankami zapisałam się na lekcje samoobrony jednak gdy się przeprowadziliśmy nie miałam okazji do tego powrócić, dlatego gdyby teraz ktoś próbował mi coś zrobić.. Najprawdopodobniej nie umiałabym się obronić.
- Ach tak? - Chłopak uśmiechnął się bezczelnie łapiąc mnie mocno za nadgarstek, a po krótkiej chwili przyciągając do siebie przysunął twarz do mojej i wprost do moich ust, patrząc mi głęboko w oczy wysyczał. - Może sprawdzimy jak dobrze umiesz się bronić i ocenimy czy faktycznie jesteś taka dobra? - Słowa, które wypowiedział zmroziły mi krew w żyłach. Zaciskając wargi w prostą linię przełknęłam ślinę.
- Co teraz masz zamiar zrobić, uderzysz mnie? No proszę, bij. - Byłam pewna, że za chwilę to zrobi. Prawdę mówiąc w jednej chwili wszystko zwyczajnie zaczęło mi być obojętne. Może nawet lepiej byłoby żeby mnie tam zakatował? Widziałam, że umie uderzyć i właśnie teraz szykowałam się na najgorsze. Miałam nadzieję, że jeżeli to zrobi, że jeżeli mnie uderzy to tym samym zabije. Nie miałabym mu tego za złe, jedynie by mnie uratował od takiego życia, które mi pozostało. Chłopak podniósł rękę i widziałam, że już się zamachnął dlatego mimowolnie zacisnęłam powieki biorąc przy tym głęboki wdech. O dziwo nic się nie wydarzyło. Czekałam na cokolwiek, byłam przygotowana na najgorsze, a tymczasem co dostałam? Jego śmiech. Otworzyłam oczy i czując, że rozluźnił uścisk wyrwałam swoją rękę.
- Nie bije kobiet, przykro mi. - Nadal się śmiał. Miałam ochotę coś rozwalić. Irytowało mnie takie zachowanie. Prychnęłam pod nosem i odwracając się ruszyłam w dalszą drogę.
Muszę się trzymać od tego kolesia z dala. Skoro mój brat jest z nim w konflikcie to wychodzi na to, że teraz idzie za mną jedynie po to by mnie męczyć. Na pewno chce tak nastraszyć bardziej Jeogo. Szlag by to trafił. Schowałam dłonie do kieszeni wbijając następnie paznokcie w ich materiał. Ten kretyn zawsze musi coś wymyślić, zawsze musi coś zmalować. Odkąd tylko pamiętam było właśnie tak, nawet w najmniej odpowiednim momencie, takim jak ten.. Odgarnęłam włosy za ucho i odwróciłam lekko głowę kątem oka spoglądając w tył. Na tak, oczywiście. Nieznajomy nadal za mną szedł. Mam ogromne szczęście! Moje jakże ciekawe rozmyślania przerwał mi dźwięk telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i przykładając telefon do ucha odebrałam. Nawet nie zdążyłam powiedzieć głupiego "słucham" bo osoba po drugiej stronie telefonu od razu zaczęła mówić. Była to jedna z pielęgniarek, które opiekowały się moją mamą. Kobieta kazała mi natychmiast przyjechać. Gdy tylko się rozłączyła chwile trzymałam telefon w bezruchu lecz po krótkiej chwili schowałam go do kieszeni i zaczęłam biec. Po drodze ominęłam swój samochód. Szczerze mówiąc nawet zapomniałam, że tam stał. Zresztą, do szpitala daleko nie miałam, niecałe pięć minut później byłam na miejscu. Wbiegając do szpitala od razu znalazłam się przy recepcji.
- Przepraszam, gdzie leży moja mama, Taylor Bennington?
- Sala 305, prosto, później schodami na drugie piętro i w lewo.
- Dziękuję! - Uśmiechnęłam się prawie niewidocznie w kierunku starszej rudowłosej kobiety i popędziłam drogą, którą mi wskazała.
Błądząc już po drugim piętrze próbowałam znaleźć salę, której numer przed chwilą podała mi kobieta. 298.. 303, 304, 305! Podeszłam do drzwi i w momencie kiedy już miałam pukać gwałtownie się otworzyły. Wyszedł z nich lekarz, który szybko dyktował coś niskiej, drobnej brunetce. Kobieta zapisywała to, co przed chwilą przeszło mu przez usta w jakimś wielkim zeszycie. Spojrzałam na nich unosząc delikatnie brew ku górze. Nie zauważyli mnie. Ruszyłam za nimi.
- Przepraszam, panie doktorze.. - Powiedziałam na jednym wdechu układając dłoń na ramieniu mężczyzny jednak on nie zareagował. Szedł dalej nie przestając mówić. Zatrzymałam się i tupnęłam z całej siły nogą następnie krzycząc. - Panie doktorze! - W tym momencie lekarz razem z pielęgniarką stanęli w miejscu. Nadal dyktując coś dziewczynie odwrócił się i spojrzał na mnie, po czym swój wzrok skierował na brunetkę, która właśnie przestała notować. Coś jeszcze jej powiedział po czym kobieta odeszła.
Nareszcie.. - Ucieszyłam się w myślach podchodząc do niego.
- Jestem Carly, Carly Bennington. Tutaj leży moja mama, przed chwilą wychodził pan z jej sali. Proszę mi powiedzieć, stało się coś poważnego? - Nie minęła nawet chwila, a mężczyzna już dał mi odpowiedź.
- Niech mnie pani posłucha, w tym momencie pani matka znajduje się teraz w śpiączce farmakologicznej. - Zamarłam. Jak to jest w śpiączce? To znaczy, że może się już nigdy nie wybudzić? Cholera jasna, człowieku, powiedz coś! W momencie, w którym miałam zacząć wypytywać mężczyzna po raz kolejny się odezwał. - Przepraszam panią na chwilę.. Proszę ochłonąć, wrócę do pani jak tylko będę mógł.
Chwilę później lekarza już nie było, a ja? Stałam w miejscu nie bardzo wiedząc jak się zachować, co zrobić. Po raz kolejny tego wieczoru poczułam na swoich policzkach łzy. Po raz kolejny płakałam. To jakiś koszmar, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Rozglądając się po korytarzu pociągnęłam nosem i chwile później usiadłam na zimnej posadzce. Przysunęłam kolana pod brodę obejmując je lekko rękoma. Zamknęłam oczy chcąc opanować płacz. Niestety, powieki nie były żadną przeszkodą dla łez. Byłam na skraju wytrzymałości. Niedawno dowiedziałam się, że moi rodzicie mieli wypadek i zginął w nim mój ojciec. Później byłam świadkiem bijatyki, w której brał udział mój brat, a w końcu dowiedziałam się, że moja matka zapadła w śpiączkę, z której już nigdy może się nie wybudzić. Odchyliłam głowę z całej siły uderzając nią o ścianę, o którą właśnie się opierałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Nie, nie mogę tak tu siedzieć i czekać. Zwariuje. Muszę się ruszyć, muszę stąd wyjść. Podniosłam się po czym biegiem ruszyłam przez korytarz do schodów. Skręcając korytarzem wpadłam na kogoś. Podnosząc głowę spojrzałam tym samym na tego samego chłopaka, który jeszcze niedawno mi groził. Mimowolnie przeniosłam swój wzrok na jego oczy po czy delikatnie go odpychając wyminęłam bruneta i ruszyłam w dalszą drogę. Chciałam dostać się jak najszybciej do domu. Nie wytrzymałabym ani chwili dłużej w tym budynku. Nie, wiedząc, że za jednymi z drzwi leży moja mama, która być może już nigdy się nie wybudzi.
Hej kochani.
No więc tak, zacznę może od tego, że rozdział nie wyszedł mi za dobrze. Jestem z siebie tak strasznie niezadowolona.. Najchętniej bym wam go nie pokazywała ale najprawdopodobniej nie będzie mnie do końca tygodnia na komputerze, a przecież powiedziałam, że pod koniec tygodnia dostaniecie rozdział drugi, więc..:( Mam nadzieję, że nie będziecie za bardzo mieć mi za złe, że jest on taki marny, po prostu, tak wyszło. Dobra, najlepiej nie będę was informowała kiedy dodam rozdział następny, żeby nie było, że znowu wyjdzie mi taki beznadziejny bo będę chciała zdążyć, ech. No, to na koniec chciałabym wam podać fajną piosenkę, mi się osobiście podoba, może wam też przypadnie do gustu..:)
To tyle, prosze o wyrozumiałość i ten.. komentarze może na temat rozdziału i ogólnie, milutkiego!
pięknie ♡ łzy w oczach :")
OdpowiedzUsuńmi się podoba i to bardzo!:*
OdpowiedzUsuńNo i w końcu miałam czas, żeby przeczytać ten drugi rozdział! I ciągle stoję przy swoim - świetnie piszesz i musisz to robić! Co więcej byłam zawiedziona, że jest taki krótki bo chciałam czytać i czytać.. Powodzenia przy następnym :*
OdpowiedzUsuńWoow cudowny czekam na next!:* szybko szybko pisz :)
OdpowiedzUsuń