- Jestem, będę za niedługo.
Rozłączając się zarzuciłam na siebie kurtkę, a następnie biorąc z blatu w kuchni kluczyki od samochodu, którego dostałam na swojego osiemnaste urodziny wybiegłam z mieszkania. Nawet go nie zamknęłam, nie myślałam teraz o tym, jedynym co miałam w głowie było imię mojego brata. Joe-muszę go jak najszybciej odnaleźć.
Wyjeżdżając z parkingu wystukałam numer podobno przyjaciela mojego brata. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, kolejny i kolejny.. i nic. Rozłączyłam się i spróbowałam po raz kolejny. Pierwszy, drugi.. Jest.
- Tak? - usłyszałam w słuchawce znajomy głos oraz jakieś krzyki, wiwaty czy co to było.. W każdym bądź razie było głośno i ledwo rozróżniłam z nich głos mojego znajomego.
- Gdzie jest Joe? - powiedziałam prawie, że krzykiem.
- Carly?
- Tak, mów gdzie Joe, w tej chwili. - nacisnęłam pedał gazu jadąc w kierunku miejsca gdzie odbywały się wyścigi. Po tym co słyszałam w słuchawce już się domyślałam gdzie był, potrzebowałam teraz tylko potwierdzenia.
- Co się stało? - usłyszałam i nie wytrzymałam, od razu zaczęłam krzyczeć na przyjaciela brata, że jeżeli w tej chwili nie powie mi gdzie są to sama ich znajdę, ale wtedy rozszarpie ich obu, a jego na początku. Gdy tylko to usłyszał od razu potwierdził moje przypuszczenia.
- Dzięki, zaraz tam będę, szukaj Joego. - rzuciłam i rozłączyłam się nie zważając na to, że chłopak coś jeszcze chciał mi powiedzieć. Schowałam telefon do kieszeni kurtki skręcając w jedną z ciemniejszych uliczek. Zaparkowałam pod jednym z opuszczonych bloków i nie przejmując się niczym wybiegłam z niego kierując się przed siebie. Już z tej odległości słyszałam krzyki. Musiałam dostać się tam jak najszybciej.
Chwilę później przepychałam się już wśród tłumu. Szturchając ramieniem groźnie wyglądających kolesi i skąpo ubrane lale nie przejmowałam się zbytnio tym, że może mi się stać jakaś krzywda. Zatrzymałam się w pewnym momencie i rozejrzałam dookoła. Widząc w końcu znajomą bluzę kolegi brata od razu do niego podeszłam.
- Gdzie jest? - Powiodłam wzrokiem za chłopakiem i dostrzegłam w dali dwa samochody. Ścigali się, czy on chciał mi przekazać, że mój brat bierze udział w nielegalnych i strasznie niebezpiecznych wyścigach? Nie odrywając wzroku od samochodu brata skrzyżowałam dłonie na piersi zaciśniając szybko kciuki. Bałam się o niego, przecież w każdej chwili mógł stracić panowanie nad kierownicą. Kurwa mać. Spojrzałam na samochód obok. Wyraźnie wyprzedzał samochód, który prowadził mój brat. I to naprawdę.. Jechał można by powiedzieć nawet kilka razy szybciej niż mój Joe. Nie minęła nawet chwila, a już był na mecie. Z piskiem opon zahamował, a ja uważnie przyjrzałam się osobie, która z niego wysiadła. Wysoki, przystojny brunet o ciemnych oczach. W momencie kiedy wysiadł do jego auta zleciała się cała gromada wypindrzonych i wymalowanych lalek. W tym momencie od razu wróciłam do samochodu mojego brata, który za chwilę miał wjechać na metę. Teraz już zamiast strachu o to, że może nie przeżyć tego wyścigu czułam złość. Potrzebowałam go w tym momencie. Zresztą nie tylko ja, a cała nasza rodzina. Znaczy.. Wszyscy z wyjątkiem taty. On jeszcze o tym nie wiedział, więc przydałoby się żeby w końcu został oświecony w tym, że jego ojciec nie żyje, a matka leży w ciężkim stanie w szpitalu. Podeszłam do wielkiego muru, który był za mną i oparłam się o niego niezdarnie opierając na niej jedną z nóg. Czekałam aż łaskawie mój brat ruszy swoje szanowne cztery litery z samochody, którym właśnie wjechał na metę obok swojego przeciwnika. Dobra, rozumiem, że był zły bo przegrał, ale nie interesowało mnie to ani troche. Miał teraz wysiąść. JUŻ. W pewnym momencie odwracając głowę od samochodu brata do tego, z którego przed chwilą wysiadł jego przeciwnik aż podskoczyłam. Odpychając się delikatnie nogą od muru stanęłam w końcu na prostych nogach przed najpiękniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Gdy tylko na niego spojrzałam od razu zakochałam się w jego oczach. Były pięknie czekoladowe, idealne. Z rozmyślań na temat najpiękniejszych oczu na tym świecie wyrwał mnie równie idealny głos chłopaka.
- Co tu robisz? - Zamrugałam gwałtownie oczyma jakby chłopak był najgłupszy na tym świecie. Chciałam odpowiedzieć, że tak jak wszyscy inni przyszłam obejrzeć wyścig. Nie miałam zamiaru mówić mu prawdy, bo nie musiał wiedzieć, że jestem siostrą jego przeciwnika. W momencie kiedy już otwierałam usta poczułam jak ktoś mocno mnie obejmuje i przyciąga do swojej klatki piersiowej. Po zapachu tej osoby już bardzo dobrze wiedziałam, że był to mój brat. Jego ręka mocno zacisnęła się na moim ramieniu. Muszę przyznać, że troche to zabolało.
- Co, Wels, już poznałeś moją piękną siostrzyczkę? - Usłyszałam wściekły, przesiąknięty jadem głos brata. Kątem oka spojrzałam na nieznajomego bruneta. Wyraźnie był zdziwiony. Jego oczy zatrzymały się na mnie i czułam, naprawdę czułam jak przejeżdża swoim wzrokiem od moich stóp aż po czubek mojej głowy. Nic nie odpowiedział, milczał jedynie uśmiechając się bezczelnie. - Nawet na nią nie patrz, sukinsynie. - Usłyszałam kolejne słowa Joego i od razu wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Joe, wracajmy do domu, proszę cię. - Powiedziałam spokojnie ciągnąc go za rękaw bluzy jak mała dziewczynka mająca nadzieję, że ojciec kupi jej lalkę, którą przed chwilą zobaczyła na wystawie w sklepie.
- Słyszysz Bennington, siostrzyczka chce cię zabrać do domku, lepiej jej posłuchaj i znikaj stąd. - Usłyszałam śmiechy kilku chłopaków, którzy stali obok chłopaka. Spojrzałam na niego ale nie mogłam z jego twarzy wyczytać niczego. Spojrzałam w jego oczy, w których w pewnym momencie zobaczyłam złość. Następnie przeniosłam wzrok na jego ręce. Były zaciśnięte. Biorąc szybki wdech wróciłam wzrokiem do twarzy brata, który wyglądał identycznie jak tamten chłopak. Zaciśnięta szczęka oraz pięści i te oczy.
- Proszę cię, wracajmy.. - Powiedziałam już głośniej i w tym momencie z całej siły zostałam odepchnięta na mur, przy którym jeszcze niedawno stałam. Uderzyłam w niego całym swoim ciężarem i runęłam na ziemie. Poczułam w głowie mocny ból i w jednej chwili przestałam słyszeć. Podniosłam się wolno na rękach odwracając wzrok na chłopaków, którzy w tym momencie właśnie się bili. Mój brat oberwał w szczękę ale nie pozostał dłuższy, wymierzył cios prosto w brzuch chłopaka jednak ten zrobił unik i.. W tym momencie odwróciłam wzrok.
- Rób sobie co chcesz.. - powiedziałam pod nosem czując jak po moich policzkach spływają słone łzy. Wolno ostatkami sił podniosłam się i poprawiając kurtkę ruszyłam w stronę ulicy głównej, przy której zostawiłam swoje auto. Wyminęłam ludzi i ocierając policzki z łez zaczepiłam kosmyk włosów, które w tej chwili opadły mi na twarz za ucho. Idąc pustą już ulicą chciało mi się wyć. Naprawdę miałam ochotę stanąć i wyć do księżyca z bezsilności oraz samotności, to głupie. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki. Nie było to trudne, hałasy z toru wyścigowego dawno już ucichły i teraz można było usłyszeć wszystko. Przyśpieszyłam kroku i usłyszałam, że osoba idąca za mną robi to samo. Nie, Carly, zatrzymaj się-usłyszałam w swojej głowie głos i od razu zrobiłam tak jak mi podpowiadał. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oczy już nie płakały. Bałam się, że ten ktoś może zrobić mi jakąś krzywdę. Osoba, która mnie śledziła zatrzymała się dopiero tuż za moimi plecami. Poczułam na swojej szyi ciepły oddech. Przymknęłam powieki modląc się w duchu, żeby był to mój brat.
Cześć!Tak jak obiecałam, pierwszy rozdział jest jeszcze tego wieczoru! Jeżeli wam się podoba to pozostawcie po sobie komentarz i polećcie mój blog swoim znajomym, jeżeli oczywiście gustują w czytaniu tego typu rzeczy. Jeżeli chodzi o rozdział II to nie wiem.. pracuje nad nim i już połowę mam. Wydaje mi się, że jeżeli dobrze pójdzie to dostaniecie go w środku tygodnia. Korzystając z okazji chciałabym polecić wam bloga przyjaciółki. No, więc to byłoby na tyle.Miłego wieczoru i słodkich snów:(
pierwsza
OdpowiedzUsuńPowtarzam się, ale muszę także tu wyrazić swój podziw dla tego co wychodzi spod twojej ręki. Masz naprawdę świetne zdolności i cieszę się, że ten blog powstał. Wiem, że na pewno masz bardzo ciekawy pomysł na to opowiadanie i zawsze z całego serca będę trzymała za ciebie kciuki. Sukcesów i dużo, dużo weny. I nie bój się jeśli czasem ci jej zabraknie, tak już bywa. Twoja pierwsza i największa fanka : Mrs Sykes. Och i jeszcze raz dziękuję, że czytasz moje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńjest świetnie! pisz dalej:(
OdpowiedzUsuńboże, moja pisareczka :") pisz dalej, czekam na więcej!!!! ♡
OdpowiedzUsuńPięknie ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne ♥ , czekam na dalszą część :))
OdpowiedzUsuńHmm czytałam to na tumblr i z tego wiem ze jest cudowne i nie mogą doczekać się next!:) Juz jestem twoją fanką :**** <3
OdpowiedzUsuńHej!:* Jest naprawdę cudowny to opowiadanie.. :) Ja dopiero zaczynam :/ Pozdrawiam!:*
OdpowiedzUsuń