Czytasz? - Komentuj, to bardzo motywuje!
Odwróciłam się w stronę, z której przed chwilą usłyszałam głos. Przez ciemność, która niedawno zapadła nie widziałam za dużo. Skupiłam się chcąc złapać chociażby sylwetkę osoby, która wtargnęła do mojego mieszkania. Spędziłam chwilę gapiąc się w ciemność i po kilku minutach stania w mniejscu rozdrażniło mnie to. Pokonałam prędko odległość, która dzieliła mnie od włącznika, a gdy tylko do niego dotarłam włączyłam światło. Jasność od razu zaatakowała moje oczy co sprawiło, że prędko je zamknęłam. Stałam tak nie ruszając się nawet na krok. Zamrugałam kilka razy, a gdy moje oczy w końcu przyzwyczaiły się do światła od razu spojrzałam w stronę kanapy. Siedzący na niej osobnik opierał się nonszalancko o oparcie, a na jego twarzy widniał zadziorny uśmiech. Przyglądał mi się uważnie.
- Dziękuję za radę. Obiecuje, że jutro się tym zajmę - odezwałam się w końcu, po czym pasrknęłam krótkim śmiechem krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej - Czego chcesz?
Chłopak wstał i wkładając dłonie do kieszeni spodni spokojnie przeszedł parę kroków w moją stronę. Nie wiedziałam czego może ode mnie chcieć, oczekiwać. Przecież nie zrobiłam mu nic złego.
- Chciałem tylko spytać, jak się czujesz? - Z ogromnym zdziwieniem wpatrywałam się w bruneta. Na samym początku prawie wcale nie doszło do mnie to, co powiedział, jednak po chwili jego słowa do mnie dotarły. W tamtym momencie mogłam śmiało zbierać swoje uzębienie z podłogi. Odchrząknęłam budząc się z jakby transu.
- Żartujesz sobie? Dlaczego mnie o to pytasz, o co Ci chodzi?
- Spokojnie, zwyczajnie spytałem i chyba mam prawo otrzymać odpowiedź, tak? - Zrobił kolejne pare kroków w moją stronę. Nie chciałam, żeby zbliżał się jeszcze bardziej dlatego czym prędzej odpowiedziałam.
- Czuje się nie najgorzej.. Ale po co mnie o to pytasz? Też mam prawo usłyszeć odpowiedź. - zmarszczyłam brwi bardzo zainteresowana tym, co mogę za chwilę usłyszeć.
- Ciekawość. - Po krótkiej chwili przyglądania się jego twarzy z rezygnacją skinęłam głową. Mogłabym przysiąc, że nie tylko o to chodziło, ale nie chciałam już drążyć. Spuściłam ręce i wymusiłam uśmiech.
- Dobrze.. W takim razie mogę wiedzieć kogo to interesuje? Jak masz na imię? I skąd wiesz gdzie mieszkam? - z każdym kolejno wypowiadanym słowem uśmiech znikał z mojej twarzy, co chłopak musiał zauważyć, ponieważ wzdrygnął się i podszedł jeszcze bliżej. Niech to szlag.
- Jestem David. - wyciągnął w moim kierunku dłoń. To było.. Dziwne. Nie spodziewałabym się, że wykona taki mały, nic nieznaczący gest. Niepewnie uściskałam jego dłoń. - I mam swoje sposoby na dowiedzenie się takich drobiazgów, jak ulica, na której mieszkasz, twój wiek, czy też szkoła, do której uczęszczasz.
Zamrugałam gwałtownie przełykając cicho ślinę. Szczerze zaczynałam się bać. Skoro interesowały go takie rzeczy, to musiałam go jakoś zaciekawić. Ja, albo mój brat, oczywiście. Po raz kolejny nie uszło jego uwadze, że nie za bardzo jestem co do niego przekonana, bo nim zdążyłam się odezwać uniósł rękę i delikatnie pogładził mnie po policzku, jakby chciał tym przekazać, że nie mam czego się obawiać. Spojrzałam na niego i jedyne na co było mnie stać to delikatny uśmiech. Jego dotyk sprawił, że uspokoiłam się. Czy to możliwe, żeby był czarodziejem, który za wszelką cenę chce sprawić, bym zeszła z tego świata? To wszystko było bardzo dziwne, po raz pierwszy ktoś na mnie tak zadziałał. Po raz pierwszy poczułam taki przyjemny dreszcz przechodzący po moich plecach. Coś wspaniałego. Aa, wiecie, co jest jeszcze ciekawsze? Uwierzyłam mu. Uwierzyłam w to, że nic mi przy nim nie grozi. Chyba straciłam rozum.
- Powinieneś już wyjść.. - powiedziałam w końcu kładąc dłoń na jego nadgarstku. Brunet zabrał rękę, a na jego twarzy po raz kolejny tego wieczoru pojawił się ten sam zadziorny uśmieszek, który już zdążyłam polubić.
- Do zobaczenia, Carly. - wyszeptał cicho w moje czoło, po czym ruszył w kierunku drzwi. Odprowadziłam go wzrokiem do przedpokoju i gdy chwilę później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi odetchnęłam cicho, trochę jakby z ulgą. Już co nieco o nim wiedziałam. Co nieco, a dokładniej wiedziałam, że nazywa się David, i że nie muszę się go obawiać. To na pewno nie było wszystko, o czym musiałam się dowiedzieć.
~*~
Następne kilka dni spędziłam na jeżdżeniu od jednego szpitala, do drugiego. Stan mamy nadal się nie poprawiał, z kolei Joe powoli wstawał na nogi i dowiedziałam się, że już za kilka dni będzie mógł wrócić do domu. Jakby w zmowie z moim nastrojem, pogoda też mnie za bardzo nie rozpieszczała. Całe dnie było szaro i padało. Niebo płakało ciężkimi, ciemnymi kroplami deszczu, a słońce nie pojawiało się na niebie nawet na chwilę. Przez taką pogodę i ostatnie wydarzenia dużo rozmyślałam o tym, jak to wszystko powinno wyglądać. Zastanawiałam się też, czy dam radę i czy David, człowiek o najpiękniejszym na świecie głosie i uśmiechu jest dobry, czy też próbuje mnie w jakiś sposób wykorzystać. Nie spotkałam go ani razu od jego ostatniej wizyty w moim domu. Może to i lepiej? Może jedynie namiesza w moim życiu jeszcze bardziej? Może po prostu, powinnam sobie odpuścić?
Weszłam schowami na górę i powoli ruszyłam prostym korytarzem w kierunku tak bardzo znajomej mi już sali. Sali, która od niedawna była moim drugim domem. Usiadłam na skraju szpitalnego krzesełka i przymykając oczy wsłuchałam się w panującą dookoła mnie ciszę. Byłam zmęczona. Ostatnio prawie nie bywałam w domu, tak naprawdę zachodziłam tam tylko po to, żeby się przebrać. Nie jadłam. Żyłam na tabletkach uspokajających i kawie, a skórę mojej twarzy zamiast pudru, coraz częściej pokrywały słone krople. Po dniu spokoju i jako tako, dobrego humoru nadszedł czas na załamanie się.
Nadal nie wiedziałam co będzie, jeżeli mama nie wybudzi się ze śpiączki. Kto będzie nas utrzymywał? Przecież chodzę jeszcze do szkoły, co prawda mogę brać prace po szkole, ale przecież się tego nie utrzymam, a Joe? Nie pomoże mi, nawet nie raczy ruszyć palcem. Jak to kiedyś powiedział.. Nie jest stworzony do pracy, uważa, że jego miejsce jest przy kolegach na piwku, może dwóch, może siedmiu; papierosku, może dwóch może siedemnastu.
- Czy ty tu zamieszkałaś? - Drgnęłam wyrwana z rozmyślań, jednak po chwili trochę się uspokoiłam. Już wiedziałam do kogo należał ten głos.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - David rozłożył się na krześle obok mnie i zaczął mi się głupio przyglądać, czułam to. Chciałam poznać jego myśli, niestety nie miałam takiego daru. Gdy nasze spojrzenia się spotkały zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco i z trudem wytrzymałam te spojrzenie. Pierwszy odpuścił, uśmiechając się pod nosem. Tak, tak jak zawsze.
- Nie bywasz w domu kiedy przychodzę w odwiedziny. I wyglądasz nie najlepiej, czy ty w ogóle śpisz? - Westchnęłam, poprawiając się na twardym siedzeniu i zakładając nogę na nogę przetarłam dłonią twarz. Przez ten czyn, chłopak już wiedział, że nie dbam za bardzo o siebie. Czułam, że znów mi się przygląda i chciałam również na niego spojrzeć, ale przecież nie mogłam tego zrobić. Odgoniłam od siebie jak najdalej głos, który szeptał, żebym to zrobiła.
Nic więcej nie powiedział. Siedział chwile przy mnie, po czym najzwyczajniej w świecie wstał i zaczął odchodzić. Nie chciałam go zatrzymywać, a nawet jakbym chciała to bym tego nie zrobiła.
Po niecałych dziesięciu minutach przed moim nosem pojawił się kubek ciepłego, parującego napoju. Uśmiechnęłam się biorąc go od chłopaka w obie dłonie i patrząc na niego kiwnęłam delikatnie głową chcąc mu tym podziękować. Upiłam małego łyka nie odzywając się do osoby siedzącej obok ani słowem. David też nie grzeszył rozmową, ale przyznam szczerze, że mi to pasowało. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a on najwyraźniej to wyczuł. Bogu dzięki. Siedziałam tak popijając napój i nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.
~*~
- Już mi uciekasz? - spojrzałam w stronę z której doszedł mnie głos. Brunet stał przy drzwiach i opierał się nonszalancko o ich futrynę. Widząc moją minę roześmiał się tylko i podchodząc do mnie uniósł ręce w geście kapitulacji. - Wybacz mi to - wskazał na to, jak byłam ubrana - nie mogłaś przecież spać w ubraniach, byłoby ci niewygodnie.
- Co ja tu robie? - spytałam od razu czując, jak cała gotuje się ze złości. Tego było już za dużo, ten człowiek pozwalał sobie na zbyt wiele.
- Raczej.. Stoisz. Przynajmniej tak mi się wy..
- Och, jakiś Ty zabawny, no na prawdę. - odparłam drwiąco przerywając jego wypowiedź i zakładając spodnie - A tak na poważnie? Przecież jeszcze niedawno byłam w szpitalu, jakim cudem zasnęłam, a tym bardziej jak znalazłam się tutaj? W ogóle.. Gdzie ja jestem?
- Uspokój sie, usiądź. - powiedział spokojnie kiwnięciem głowy wskazując na łóżko - Jesteś u mnie, a jak się tutaj znalazłaś? Przywiozłem Cię, proste. Ale nie bądź zła, nie chciałem zrobić nic złego. Potrzebowałaś spokoju i sny, to ci to zapewniłem.
- Długo spałam?
- Cały dzień i połowe nocy.
- Mhm.. - odpowiedziałam jedynie uważnie mu się przyglądając. Uśmiechnęłam się słabo zapinając spodnie i nie zważając na to, że nie jestem sama, a tym bardziej nie u siebie, zaczęłam grzebać w innych ciuchach chłopaka porozrzucanych po pokoju. W końcu, po dłuższej chwili udało mi się znaleźć bluzkę, którą ostatnio miałam na sobie. Złożyłam ją w kostkę i przeczesując włosy spojrzałam na chłopaka. Po krótkiej chwili podał mi kurtkę i torebkę, na co odpowiedziałam krótkim uśmiechem.
- Twój samochód stoi na poboczu. - usłyszałam jeszcze jego gdy moja dłoń znajdowała się na klamce.
- Dziękuję. - odpowiedziałam odwracając delikatnie głowę w tył, po czym wyszłam z pokoju.
Przybyłam błagać o przebaczenie. Możecie mnie skatować za to, że tyle kazałam wam czekać na rozdział IV, który na dodatek jest taki słaby. Wiem, że was zawiodłam, ale chce wam obiecać, że teraz spróbuję dodawać posty regularnie. Zajmę się tym, postaram się o to, by w następnym tygodniu pojawił się rozdział V.